Po farbowaniu rzeki posiedzieliśmy chwilkę na ławeczce nad rzeką, i wybraliśmy się grupowo na paradę z okazji dnia Świętego Patryka. Parada nie była zachwycająca, plus niektórym z nas zaczęło już burczeć w brzuszkach - a że w planach mieliśmy jeszcze lunch, zrezygnowaliśmy z oglądania parady do końca. Kuba zasugerował wyjazd na lunch poza downtown, trafiła się więc świetna okazja, aby inni mogli skosztować jedzenia w wietnamskiej restauracji, o której ostatnio wspominałam na blogu. Po obiadku, z pełnymi brzuszkami rozeszliśmy się do domków.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz