piątek, 22 października 2010

Maraton Marka

a raczej chwilę po maratonie...



Back in August






niedziela, 15 sierpnia 2010

Parents-to-be

Nigdy nie sądziłam, że opuszczę tego bloga na tak długo. Mam tak dużo rzeczy do opisania, i nomalnie nie wiedziałabym od czego zacząć, ale tym razem jest to oczywiste. Jesteśmy w ciąży! I oczekujemy bliźniaków!!

Dzisiaj zaczyna się 18 tydzień przygody, a o wszystkim dowiedzieliśmy się kiedy byłam w 5 tygodniu, czyli niecały tydzień przed naszym wylotem do Polski... Polskę odwiedziliśmy, ale plany zwiedzania Europy skończyły się tylko na planach... Zmiana czasu nie wpłynęła zbyt dobrze na moje samopoczucie, dlatego też większość wakacji spędziliśmy na leniuchowaniu, i na byciu rozpieszczanym przez rodzinę. W Polsce też dowiedzieliśmy się, że w moim brzuchu kryją się dwa małe serduszka.

Ci, którzy dobrze mnie znają, wiedzą, że zawsze chciałam mieć bliźniaki. Wychodziłam z założenia że chcę dwójkę dzieci, ale niekoniecznie dwie ciąże. Nie myślałam nigdy za wiele o tym co dalej :). Z wszystkich rzeczy, które są przed nami, najbardziej przeraża mnie końcówka ciąży (kiedy będę wielka jak słonica, i kiedy ryzyko urodzenia wcześniaków wynosi 50%). W to, że poradzimy sobie z wychowaniem dwójki na raz nie watpię ani przez chwilę (tym bardziej, że moja mama będzie z nami przez pierwsze kilka miesięcy).

Czas leci strasznie szybko... Przez pierwsze 10-12 tygodni ciąży moje zapasy energii wystarczały na 8 godzin pracy, kolację i prysznic. Nudności nie dały mi popalić... a przynamniej nie tak, jabym się tego spodziewała. Ostanie tygodnie są suuper - czasami zapominam, że jestem w ciąży, i przypomina mi o tym jedynie (o wiele za) szybko rosnący brzucho. Aktualnie wyczekuję momentu, w którym poczuję ruch maluszków, oraz zbliżającego się USG, które pokaże czy dzieciaczki rozwijają się jak należy, i jakiej są płci (są dwujajowe, więc opcje są trzy).

Poza tym szukamy większego mieszkania, szykujemy listę imion, oglądamy podwójne wózki, wymieniamy zawarość mojej szafy, i ... staramy się żyć, jakby nic się nie zmieniło.

A Rafał jest najtroskliwszym mężem jakiego znam :).

wtorek, 11 maja 2010

Fioletowy tort zombie


Te zawijańce to "Monika" po hindusku. A tort Rafała, to wbrew pozorom nie naleśniki, tylko tort bezowo-kawowy. Przyznaje, że nie wygląda to jak beza, ale smakuje wysmienicie - jak to określił Rafał: "pyszny ten biszkopt" :D. Mimo wszystko, solenizant zażyczył sobie "fioletowy tort zombie", i z przymrużeniem oka można powiedzieć, że życzenie zostało spełnione (jak zacznie pleśnieć, to będzie jeszcze bardziej podobny do zombie).

Za 10 dni będziemy w Polsce!

piątek, 23 kwietnia 2010

Wszystko kwitnie


(kilka zdjęć od Kuby)

Karola i Przemo opanowują Chicago

wtorek, 30 marca 2010

Foggy Saint Patrick's Day

poniedziałek, 8 marca 2010

I need new glasses

czwartek, 25 lutego 2010

Bez oddechu w Colorado

Szalony weekend zaliczony. Gdyby dało się rozciągnąć dostępne 12 dni urlopu w roku, to z pewnością trwałby dłużej. A tak trzeba było kombinować, budzić się chwilę po uśnięciu, by zdążyc na samolot w środku nocy. Weekend szalony, i zdecydowanie bezsenny. Bo jak tu spać, kiedy organizm buntuje się, kiedy próbujesz go uśpić w łóżku na wysokości ponad 3050 metrów.

Ośrodki w Breckenridge i Keystone są piękne - idealne miejsca na śniegowy wypoczynek. Każdy z dwóch stoków jest olbrzymi - nidgy jeszcze nie widziałam tylu tras. Przejechanie wszystkich w ciągu jednego dnia jest niemożliwe - w ciagu trzech nie udało nam sie zaliczyć ani połowy. I ta długość - wystarczająca, by mięśnie nóg parzyły po przejechaniu 1/3 odcinka.

Ale najpiękniejsza jest sama jazda - niezależnie od tego gdzie się jest, tak dlugo jak ma się przed sobą trochę przestrzeni, stromy stok pod nogami, kiedy wszystko wokoło pędzi tak szybko, że aż się rozmazuje w oczach - wtedy zapomina się o wszystkim. Zapomina się o oddychaniu...


Home | Contact