wtorek, 30 października 2007

Niedostępny

o statusie w IM mowa. Niedostępny czy też Ukryty, jeden grzyb. Jest. Czasem się może przydać, jeśli masz akurat masę rzeczy na głowie, i ostatnia rzecz o której marzysz to ewentualna rozmowa z kimkolwiek.

Ale niech mi ktoś do $%^& wafla wytłumaczy o co chodzi z wiecznym byciem "Ukrytym". Po co w takim razie komukolwiek IM. Wyliczać bym mogła ile osób na mojej liście stosuje ten trik, ale palców u nóg i rąk mi brakuje. Ludzie sobie lubią komplikować życie, a przy okazji komplikować je innym. Bo przecież jak chce coś napisać do Pana/Pani Ukrytej, to muszę zaczynać, jak jełop głupi, od pytania "jesteś dostępny?" jak status mówi "Niedostępny". Mózg mi sie gotuje, bo to jak gadanie do trupa. Świat jest jednak pełen niespodzianek - 80% przypadków odpisuje, że jest, i nie wykazują braku chęci do rozmowy.

Próbuję więc innego toku myślenia - skoro już ktoś się ukrywa, to przed kimś lub przed czymś. Skoro przed kimś, to ma dwa wyjścia:
a) być naturalnie "dostępnym" i zablokować drania;
b) ukrywać się, i obserwować co drań robi, bo mimo że go nie lubi, to chce mieć szpiegowskie raporty co u niego. W tym przypadku warto się nad sobą zastanowić, a przynajmniej nad wizytą u psychoterapeuty.

Jeśli zaś ukrywamy się przed czymś, to przed czym? Do głowy przychodzą mi tylko zbyt częste rozmowy. Ale raz - przecież wystarczy napisać - nie chce mi się z tobą gadać, ostatecznie można zignorować zapytanie, bo status "Dostępny" nie oznacza że siedzimy przed komputerem, tylko że komputer jest włączony. Dwa - z obserwacji na sobie, i kilku innych osobach z którymi przyszło mi pomieszkiwać, i które nie wstydziły się swej "dostępności" nikt nigdy nie narzekał na bycie zasypywanym rozmowami na GG.

Może jest ktoś na kierunku Psychologia / Socjologia, kto nie ma pomysłu na pracę magisterską. Ot ciekawy przypadek do zbadania. Po co ludzie to robią ?

Gdyby nie żona

Pomagam dzisiaj mężowi w zakładaniu koszuli i zapinaniu spinek przy mankietach, i tak mu mówię:

Ja: - Widzisz, gdybyś nie miał żony, to kto by cię zapinał, kolega?
Mąż: - O nie, żaden kolega mnie ZAPINAĆ nie będzie!

:D :D :D

sobota, 27 października 2007

Długie czy krótkie

Zapuszczałam, męczyłam się, by były jak najdłuższe, by dało się coś z nich zrobić do ślubu. Włosy. Obiecywałam sobie, że szybko zetnę, wrócę do krótkich.
A teraz wszyscy się przeciwko mnie zmówili. Że niby piękne, że do mnie pasują. I co ja mam teraz zrobić...

środa, 24 października 2007

Superwife

Let's face the truth - I CAN be a good wife...



... from time to time :D

Odkryłam Amerykę !

Cenię sobie Amerykę...

... za to, że pokazała mi, jak wygląda i smakuje właściwie przyrządzony BROKUŁ.

Głowa mnie boli od myślenia jakim cudem tyle lat żyje i nigdy wcześniej nikt nie zaserwował mi brokuła który po prostu smakuje. Gdyby nie zbieg okoliczności, że znalazłam się na tym kontynencie, warzywo to wciąż byłoby na mojej liście "rzeczy niejadalnych".

Rozwiewając więc wszelkie wątpliwości co do tego jak przyrządzić ten zielony kalafior, informuję że podstawa tkwi w tym by go nie rozgotować. Napisałabym nawet - by go nie UGOTOWAĆ w ogóle. Wrzuć więc brokuła do wrzątku i po 30 sekundach wyciągnij. The end.

czwartek, 18 października 2007

Armagedon

Siedzę w busie, wracam z pracy do domku, podziwiam piękną słoneczną pogodę, i spieszących się ludzi za szybą. I nagle - uszy były pierwsze - coś spadło na dach busa, i zrobiło wielki szum. Spadać jednak chcieć nie przestało. Oczy wkońcu zaczęły przesyłać sygnały - deszcz i grad !!! Ogrom deszczu i gradu. Ludzie uciekają za szybą, niektórzy poddali się, i stoją, a gradowe pociski uderzają w nich bezlitośnie. W busie huk, ale nikt nic nie mówi - wszyscy patrzą na siebie. Armagedon?

A takie oto udało mi się upolować z mieszkania:

poniedziałek, 15 października 2007

Bezłapie

Czasami nie mogę uwierzyć, że wplątałam się w kolejne zlecenie które nie ma rąk i nóg. Chyba lubie patrzeć na takie ciała bez kończyn :). Bo przecież jak TO zostawić, jak nie pomóc.

I tak pomagam, licząc że nagroda mnie spotka gdzieś na końcu, a to bezłapie umiera gdzieś w trakcie, ucieka, chowa się, lub inny unik stosuje.

Apel wystosować więc postanowiłam. Wy - ISTOTY, które płodzicie te bezłapia do niczego nie podobne - pomyślcie dwa razy, zanim kolejnego świeżo spłodzonego potwora na mnie naślecie... niedługo przestane mieć na nie ochotę.

The End.


Bezłapia spotkane w tym roku: 4
W tym uleczonych: 0

Professor M. W. Antos

Pierwsze koty za płoty! No właśnie, dzisiaj po raz pierwszy miałam przyjemność stać po tej drugiej stronie w układzie student-wykładowca. Nie było to jakieś wielkie wyzwanie, bo pilnowania grupy studentów na egzaminie nie można nazwać skomplikowanym zadaniem. A może można :). Tak się złożyło, że moja szefowa uciekła na jakąś konferencję do Indii, a ja zostałam z egzaminem na głowie. Ach co za rozkosz patrzeć jak przewracają się kartki egzaminu, słuchać szelestu ołówków i długopisów ślizgających się po kartkach. Chyba jest mi już pisane bycie wykładowcą. Ale póki co spokojnie, a po sześćdziesiątce niech się dzieje co chce :P.

Home | Contact