Zawsze sądziłam, że skoro pojęłam jako tako informatykę, to nie ma na świecie rzeczy, której nie byłabym w stanie rozkminić, dysponując odpowiednią ilością czasu. A jednak. Naleśniki. There is no ****ing way żeby mi wyszły.
Jak nie zły przepis, bo naleśniki nie odklejają się od patelni, to beznadziejna patelnia. Obawiam się jednak, że tyle pecha mieć nie można, przyczyna musi więc leżeć we mnie.
Spoko... może na naleśniki potrzebuję więcej czasu... Miejmy nadzieję, że póki Karol nie zapragnie jeść naleśników codziennie, uda mi się opanować choć w części tę sztukę. A jak nie - trudno. Tatuś się będzie musiał nauczyć :D.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz