wtorek, 12 maja 2009

Więzienie Alcatraz, dzień pierwszy

We wtorek prosto po pracy wsiedliśmy w samolot i przesiedzieliśmy w nim prawie 5 godzin lecąc w stronę San Francisco. Na miejsce dotarliśmy późnym wieczorem, szybko więc odszukaliśmy hotel i ułożyliśmy się do snu.

W środę o 9:00 rano wyruszał pierwszy statek do Alcatraz - i na tę godzinę właśnie zarezerwowałam bilety. Nie trudno było wstać wcześnie - między Chicago a San Francisco jest dwugodzinna różnica czasu, czyli dla nas dziewiąta tak naprawdę była jedenastą rano. Przywitała nas typowa dla San Francisco pogoda - mgliście, pochmurnie i ciepło.


Wsiedliśmy na statek i dopłynęliśmy do wyspy. Najpierw postanowiliśmy obejrzeć krótki film o historii Alcatraz, później zabraliśmy się za zwiedzanie. Obeszliśmy wyspę na tyle, na ile się dało, zahaczając przy okazji o kostnicę, po czym weszliśmy do budynku, w którym przetrzymywano więźniów, w tym naszego kolegę z Chicago - pana Al Capone. Dostaliśmy słuchawki na uszy, w których rozbrzmiewał głos przewodnika na tle muzyki, głosu więźniów, strzałów, alarmów, szeptów. Grzecznie szliśmy w miejsca, w które kierowały nas słuchawki, dzięki czemu dokładnie poznaliśmy więzienie. Jakość Audio Tour była fantastyczna - nie tylko my, ale i pozostali turyści chodziliśmy jak w transie pomiędzy kolejnymi blokami, celami, jadalnią itd.

Pogoda nas nie rozpieszczała - poza lekką mżawką skutecznie oziębiał nas chłodny silny wiatr. Zaglądnęliśmy jeszcze tu i tam, upewniając się że nic nie przegapiliśmy, i po ponad dwóch godzinach spędzonych na wyspie, wsiedliśmy na statek powrotny do miasta.


P.S. Jutro ciąg dalszy opowieści. Nie wyrabiam w konwertowaniu 1500 zdjęć z formatu .RAW do .JPG...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Home | Contact