sobota, 11 października 2008

Kite Festival w Brookfield Zoo

Na początek doprawiłam mężulkowi rogi:


Następnie poszliśmy zobaczyć pokaz puszczania latawców przez profesjonalistów w tej dziedzinie (zawodowni latawciarze? a może 'latawice' :D). Meżulek rozważał opcję kupienia kolejnego latawca.


Niestety bez wiatru nawet profesjonalista nie pofruwa.

A że słonko pięknie przygrzewało (dzisiaj było jedyne 26 stopni), poszliśmy zobaczyć nasze ulubione misiaki. Hudsonowi najwyraźniej się nudziło:

Mały odpoczynek:

I małpiszon ekshibicjonista:

Eeee... Ścigi?

Mężunio miał potrzebę skonsumowania tłustego hamburgera.


Gęsi najwyraźniej też.


Po dłuższym odpoczynku i bezowocnym czekaniu na choćby najmniejszy podmuch wiatru, zwinęliśmy manatki i wróciliśmy do domku.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

tragedia

Prześlij komentarz

Home | Contact