Wraz z nowym rokiem rozpoczęło się moje polowanie na nowy obiektyw zgodnie z postanowieniem "jeden obiektyw na rok". To w celu ograniczenia wydatków na sprzęt fotograficzny.
Marzy mi się coś szerokiego: pod uwagę brałam 10-20mm oraz 17-40mm Canona. Ten drugi zalicza się do serii luksusowych obiektywów sygnowanych czerwoną obwódką oraz literką L, charakteryzujących się lepszymi szkłami, solidniejszym wykonaniem, wyższymi parametrami i wyższa cena. 17-40 jest najtańszą z L-ek, wartą ok. $700 - ceny pozostałych obiektywów nie schodzą poniżej tysiąca dolarów. Drogo, ale warto zwrócić uwagę, że ceny obiektywów zamiast spadać - stale pną się w górę.
Do rzeczy - Brian, kolega z pracy, ma pokaźną kolekcję obiektywów gromadzonych przez lata. Ma też ową 17-40, i zgodził sie wypożyczyć mi ją na ten weekend - w końcu niedawno rozpoczęte Autoshow to idealna okazja do testów.
Pierwsze wrażenia: obiektyw jest lekki i poręczny. Kiedy zamontowałam go i spojrzałam na nasze mieszkanie przez jego szkła - wydałam z siebie wielkie "WOOOW" a włosy na rękach zignorowały grawitację. Gdyby nie fakt, że mieszkanie wygląda jak po przejściu huraganu "Rafaello wymienia kable od głośników przez co poodsuwał wszelkie meble na środek salonu", wrzuciłabym tutaj kilka zdjęć. A tak trzeba poczekać do AutoShow.
Nie wiem czy to Walentynkowa atmosfera w powietrzu, czy co, ale zakochałam się. Zaczynam odkładać pieniążki na własną 17-40.
piątek, 13 lutego 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz