Wczoraj upiekłam 50 rogalików, to już drugi raz w ciągu tego miesiąca. Fajny przepis znalazłam, oczywiście muszę nabrać jeszcze trochę wprawy w ładniejszym ich lepieniu. Czy ładne czy nie, najważniejsze jednak, że smakują, o czym świadczy fakt, że dzisiaj zostało ich już tylko osiem.
Rogaliki same w sobie są jednak mało istotne. Główną atrakcją wczorajszego wieczoru było drinkowanie. Wraz z Michałem, Ewą i Kubą zebraliśmy pokaźną kolekcję alkoholi i rozcieńczaczy, i bawiliśmy się w alchemików odmierzając porcje trunków, by stworzyć coraz to ciekawsze i kolorowsze drinki.
Było zdecydowanie tęczowo. Przebrnęliśmy przez teorię kolorów, zachaczając o niebieski, zielony, żółty, czerwony, różowy i karmazynowy. Zielonkawa Juicy Lucy cieszyła się niezłym powodzeniem. Zrozumieliśmy znaczenie Tequili Sunrise, kiedy zobaczyliśmy niebo o wschodzie słońca zamknięte w kieliszku.
O aparacie zapomniałam prędko, a szkoda. Jest jednak powód do powtórzenia całej zabawy od nowa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz